www.starozytnyhogwart.fora.pl

Suniva Lestrange Howlett

- urodziny.. - powtórzyłą z ironią - wynocha z tąd...z tego co wiem Liliano rodzice zabronili Ci wychodzić z domu czyż nie?.. - uśmiechneła się do niej tajemniczo

Liliana Malfoy

Wywróciła oczami.-Masz rację.-Ruszyła w stronę drzwi.-Jeśli pozwolisz, to wrócę do zamku.

Suniva Lestrange Howlett

- ależ oczywiscie..skontaktuje się nawet z twoimi rodzicami że juz wracasz.. - uśmiechneła sie łagodnie jednak był to fałszywy uśmiech - a wy na co czekacie? - zwróciła się do pozostałych

Liliana Malfoy

-Rodzice pozwolili mi wrócić do Hogwartu. Więc nie wracam do domu.-Odwzajemniła uśmiech.-Do zobaczenia.

Lucas Black

Jaka matka taka córka-wymamrotał.Wyminął matkę Suniv i wyszedł

Suniva Lestrange Howlett

Nie dane mu było wyjść z rezydencji bo został zatrzymany przez Belle - masz jakiś problem chłopcze?

Lucas Black

Nie...właśnie chciałem wyjść jak to pani mi powiedziała,więc czemu mnie teraz pani zatrzymuje?-popatrzył sie na nią

Suniva Lestrange Howlett

- bo nei podoba mi się twój ton do mnie szczeniaku.. - sykneła
- mamo.. - pojawiła się Suniv - daj spokój...oni nie znają się na żartach.. - uśmiechneła się do matki, która puśicła po chwili chłopaka i znikęła w jednym z korytarzy zamku

Lucas Black

Taaa...odezwała się ta która się zna-powiedział z ironią i wyszedł

Suniva Lestrange Howlett

- masz szczęście że już wychodzisz....mam takie potrzucie humoru jakie trzeba... - odpowiedziała spokojnie

Peter Full

Pt pojawił się na chwilę. Machnął różdżką zabierając swoje co lepsze trunki. Do widzenia pani....- powiedział z lekkim uśmeichem, ukłonił się prawie do ziemi i zniknął

Suniva Lestrange Howlett

--------------------------------
W sali ustawiony był ogromny okragły stół. Na nim stała srebrna zastawa. W jednej części sali znajdowała się duża choinka pod którą znajdowała się niewiarygodnie duża liczba prezentów. Cała komnata przyzodobiona była girlandami, świeczkami i innymi stroikami co nadawało jej miły bajkowy wygląd. Przy kominku stały fotele. Pod ścianami kilka kanap. Był też kawałek wolnego parkietu. Dwa barki stały przy przeciwległych ścianach. Gdzie niegdzie dało zauważyć się gałązki jemioły...

W sali na jednej z kanap rozsiadła się Bellatriks. Miała na sobie długą, jedwabną czerwoną suknie, która kontrastowała idealnie z jej jasną cerą i czarnymi lokami upiętymi w gustowny kok. Przed kominkiem siedział Lucjusz i razem z Rudolphem popijali whisky rozmawiając o czymś nieustannie. Ubrani byli w ciemne odświętne szaty. Obok Bellatriks na pufie siedziała Narcyza zatopiona w lekturze książki. Tym razem zamieniła się z siostrą. jej jasne fale były lekko upięte tworząc artystyczny nieład. jej sukienka była bardzo przylegająca do ciała co podkreślało jej wciąż idealną figurę. W barwie indygo również z jedwabiu ciągnęła się lekko za nią gdy wstawała. Suniv nadal był nieobecna.

Scarlett Howlett

Zaraz weszła Scarlett. Uśmiechnęła się do wszystkich. jej blond loki były luźno puszczone. Miała na sobie zwiewną zieloną sukienkę przed kolana. Przywitałą się ze wszytskimi i usiadła obok Belli.

Victor Howlett

W tym momencie pojawiła się demeter w długiej seledynowej skuni i misternie upiętym koku. Usmiechnęła się do zebranych. Potem pojawił sie James w czarnym płaszczu oraz koszuli i spodniach, lekko zawadiacko stała mu fryzura. Nastepnie pojaiwł się w czarnej szacie Victor.

Suniva Lestrange Howlett

Rudolph spojrzał odruchowo w stronę Bellatriks. Ta jednak siedziała na kanapie jak zaklęta. Wzrok wbity miała w martwy punkt. Uśmiechała się jednak tajemniczo ale nie do zebranych tylko do kamiennej posadzki.