www.starozytnyhogwart.fora.pl

Jason Howlett

James przystanął przy drzwiach:- A jednak ze wstydem i rumieńcami pojawiłaś się na progu domu głosząc rodzicom nowość, że jesteś w ciąży... I oczekiwałaś oklasków? Elizabeth, nie bądź przemądrzała, jak Howard. Tylko dlatego, że wiesz, czego chcesz, nie znaczy, ze na to zasługujesz lub tego potrzebujesz... dwie różne rzeczy. Skoro robisz taką minę z powodu, ze ktos jest przeciwny Twojej opinii, to jak chcesz prowadzić dyskusję z kimkolwiek? Nie polega to na tym, by ktoś się z Toba zgadzał lub potakiwał Ci cokolwiek powiesz..... -obrócił sie, a Jego oczy były już barwy fioletu:- Jason zachowywał się identycznie, dopóki nie dostałod życia w kość.... Obys Ty nie musiała obrywac, by się nauczyć.

Elizabeth Shepperd

- ale ja nie potrzebuję z nikim dyskutować, ani nikogo prosić o pozwolenie..! nie macie prawa wtrącać się do mojego życia, jeśli się nie zgadzacie z tym co robię to zachowajcie to dla siebie! - warknęła podnosząc się po czym machnięciem ręki zatrzasnęła drzwi za Jamesem wypychając go tym samym na korytarz

Rosalie Lestrange

Rosalie wyminęła nieco skonfundowanego Jamesa stojącego przed drzwiami do komnaty Elizabeth, posłała mu rozbawione spojrzenie swoich figlarnych, zielonych oczu. Ubrana była w strój od konnej jazdy. Piaskowe spodnie i biała koszula rozpięta pod szyją. Wzięła swoich młodszych braci na przejażdżkę i pół dnia spędzili ganiając od jednej oazy do drugiej. Tutejsze konie były nie do zdarcia. Miała zamiar po prostu położyć się spać, jednak wcześniej spotkała Scarlett, która rzuciła tylko, że Eliz jej szuka. Postanowiła od razu do niej pójść, zdążyła na tyle, by usłyszeć kawałek ich rozmowy. Zapukała cicho do drzwi i nie czekając na proszę, weszła.

-Słyszałam, że mnie poszukujesz... - uśmiechnęła się do niej. - Wiesz.. słyszałam kawałek rozmowy.. są Twoimi rodzicami, ale jesteś dorosła i to Twoje życie, spełniaj swoje marzenia..

Elizabeth Shepperd

- no więc właśnie..- odparła Elizabeth uśmiechając się do niej - szukałam Cię, bo chcę byś została matką chrzestną Alice..- dodała bez ogródek i podniosła się do pozycji siedzącej - zgadzasz się ?- spytała z nadzieją - wiem, że dobrze czujesz się wśród dzieci i chcę byś dzieliła ze mną radości i smutki macierzyństwa, Toma poprosiłam by był ojcem chrzestnym, nie odmówił mi, więc Ty też nie masz wyjścia skarbie..- westchnęła rozbawiona

Rosalie Lestrange

-Żartujesz! - Rosalie spojrzała na nią z niedowierzaniem. - Nie żartujesz.. Oczywiście, że się zgadzam. Będę najlepszą mamą chrzestną na świecie. Będę ją rozpieszczać i jej czytać... i nawet grać na pianinie dla niej. Możesz nawet w nocy napisać, że trzeba się nią zająć, a będę za sekundę.. - na jej policzkach pojawiły się wypieki. W końcu przytuliła się do niej mocno.

Elizabeth Shepperd

- większego entuzjazmu nie mogłam sobie wyobrazić..- odparła Elizabeth rozbawiona - jeździłaś konno ? - spytała zaciekawiona przyglądając się temu co Rose miała na sobie

Rosalie Lestrange

-Przed chwilą wróciłam dopiero, było super.. - opadła z westchnieniem na krzesło. Na dworze panował straszny upał.

Elizabeth Shepperd

- z kim byłaś ? - spytała zaciekawiona dziewczyna kładąc Alice do łóżeczka. Nie miała problemów z opieką nad dzieckiem, wszystko przychodziło jej naturalnie.

Rosalie Lestrange

-Wyobraź sobie, że z Nate'em i Scorpiusem. Cały dzień snuli się nie mając co robić, więc wyciągnęłam ich na przejażdżkę - nalała sobie szklankę wody, którą wypiła duszkiem.

Elizabeth Shepperd

- no co Ty..oni zawsze znajdą sobie coś do roboty..w końcu to..oni..- odparła rozbawiona i przyjrzała jej się - jak tam z Valerianem ?..a Howardem się nie przejmuj...w końcu się odczepi..- dodała nagle

Rosalie Lestrange

-Może właśnie dlatego ich zabrałam, zanim zdążyli coś rozwalić. - wzruszyła ramionami, a potem zamyśliła się na moment. - Powiedział, że ma dziś dużo wampirzych spraw do załatwienia, więc zajęłam się sama sobą. Howard.. nie poznaję go..

Elizabeth Shepperd

- niestety my też nie..- westchnęła - ale nie rozmawiajmy o takich sprawach, masz papierosa ? - spytała cicho jakby ktoś podsłuchiwał - nie paliłam od wieków..- przypomniała otwierając drzwi tarasowe

Rosalie Lestrange

-Żeby tylko nie było jak ostatnio.. - stwierdziła tylko. Potem wydobyła z małej kieszonki przy spodniach nieco pomiętą paczkę i podała ją przyjaciółce. - Dobrze, że po zmianie w wampira przestanie mi to szkodzić.

Elizabeth Shepperd

Elizabeth roześmiała się na słowa przyjaciółki, wyciągnęła papierosa i zapaliła go wychodząc na taras. Przysiadła na balustradzie i zaciągnęła się przymykając oczy.

Rosalie Lestrange

Rosalie wyszła za nią na balkon. Dzień chylił się ku końcowi, czekała ich jeszcze tylko kolacja i znów spanie. Nawet na wakacjach można było popaść w rutynę. - Cieszysz się z jej narodzin. - Bardziej stwierdziła, niż zapytała. - Będziesz świetną mamą..