www.starozytnyhogwart.fora.pl

Suniva Lestrange Howlett

- tak wiem..- odpowiedziała teatralnym tonem znawcy - dobra ciotka..co robimy? - spojrzała na nią

Liliana Malfoy

-Paryż? Czy coś? Możemy zaszyć się w jakiejś knajpce i powspominać stare, dobre czasy.-Zaśmiała się.

Suniva Lestrange Howlett

- dobra.. - uśmiechnęła się. Podeszła na wąskiej szafy i wyciągnęła z niej płaszcz. Zapieła go a szyję przewiązała szalikiem. Założyła kaptur na głowę ruszyłą do wyjścia - za tem zapraszam..tylko ubierz się ciepło..- mruknęła do niej

Liliana Malfoy

Sięgnęła po turkusowy płaszcz przewieszony przez oparcie kanapy i włożyła go na siebie.-Chodźmy.

Suniva Lestrange Howlett

Suniv wyprowadziła Lilianę z gabinetu.

( napiszesz w Hogsmade?)

Lucifer Avery

Tak jak miał zjawił się przed gabinetem, może się spóźnił, ale to tylko chwilkę zresztą gdzieś zgubił zegarek i to wszystko tłumaczy.
Zapukał do drzwi i czekał, aż ktoś mu odpowie. Uchylił lekko drzwi, przez które wsunął tylko głowę i rozejrzał się po gabinecie w poszukiwaniu kogokolwiek. Najlepiej aby znalazł Suniv, ale kimś innym też by nie pogardził.

Suniva Lestrange Howlett

Nagle dało się słyszeć odgłod kobiecyh obcasów. Suniva szła z innej komnaty - oo..zapraszam..- otworzyła drzwi szerzej i wskazała mu wygodny fotel przed swoim biurkiem

Lucifer Avery

Wszedł powoli, zupełnie jakby szedł w zwolnionym tempie. Rozglądał się po gabinecie szukając w nim czegoś ciekawego, wręcz nietypowego.
- I jestem - opadł ciężko na fotel i spojrzał na Suniv, wyczekując co też tak ważnego ma mu do powiedzenia, że został wezwany.

Suniva Lestrange Howlett

- napijesz się czegoś? - spytała zasiadając za biurkiem - jak lubisz by się do Ciebie zwracano?- spytała wykonując gest by Homer (wilk) wciąć leżał przy kominku. Wilk usłuchał, lecz wlepił żółte ślepia w chłopaka.

Lucifer Avery

- Może tym razem soku marchewkowego - skoro ten z pomidorów okazał się porażką może ten będzie lepszy. A jak dano mu już wybór to dlaczego miał nie próbować nowych dla siebie smaków.
- Najlepiej po imieniu, chociaż jak ktoś woli krócej to nazwisko też jest odpowiednie - zdecydowanie nie lubił kiedy ktoś zdrabniał jego imię. Samo w sobie było durne, a jeżeli dochodziło do tego zdrobnienie to już w ogóle nie mógł tego słuchać.
Spojrzał na wilka, który przyglądał mu się jakby miał być jego przekąską.
- Dostał już dzisiaj jakiegoś puchona na śniadanie? - wolał się upewnić.

Suniva Lestrange Howlett

- jeśli jakiś zapuścił się do zakazanego lasu to z pewnością..- spojrzała na chłopaka z niewinnym uśmiechem - za tem..Luciferze..w ciągu jednego wieczoru złamałeś kilka punktów regulaminu..a nawet jeszcze nie zaczął się rok szkolny..to nie lada wyczynn..- mruknęła

Lucifer Avery

- Rozkosznie - uśmiechnął się do siebie, kiedy wyobraził sobie, że jedno puchoniątko mniej biega po szkole.
- No właśnie rok szkolny się nie zaczął, więc... - wzruszył ramionami. W końcu jak mógł łamać szkolny regulamin skoro się nawet rok nie zaczął. Zresztą nie widział w tym nic złego, przecież był cały i ostatecznie dobrze na tym wyszedł.

Suniva Lestrange Howlett

- regulamin szkolny obowiązuje przez cały czas kochany..- uśmiechnęła się do niego - więc tak..jesteś po za murami zamku o późnej godzinie..co więcej..daleko za zamkiem, w towarzystwie śmierciożercy..i dodatkowo pijesz..ognistą.. - zapisała wszytsko na pergaminie - daj mi chwilę to się zastanowię nad szlabanem..masz coś do dodania..możesz też spróbować mnie przekonać że nie powinnam Tobie dawać szlabanu

Lucifer Avery

- Sok pomidorowy - sprostował, bo na początku to nie była przecież ognista. Zresztą było mu wszystko jedno czy dostanie szlaban czy nie. Zresztą nie będzie robił z siebie błazna płaszcząc się przed nią i próbując namówić, że nie należy mu się szlaban. Później będzie myślał jak się z niego wymigać.